Już kilkukrotnie wraz z naszymi kajakami byliśmy na wodach Zalewu Sulejowskiego. Ten akwen daje wspaniałe możliwości treningów długodystansowych i oswajania z falami, o które na Zalewie Sulejowskim nie trudno. Naszą bazą jest Port Jachtowy „Maruś”, którego niesamowitą atmosferę uwielbiamy wchłaniać wszystkimi zmysłami. W związku ze zbliżającym się wielkimi krokami Maratonem Dalslandzkim, postanowiliśmy potrenować długie pływanie na stojącej wodzie. Przed weekendem planowaliśmy przynajmniej jeden raz opłynąć to nasze „domowe jezioro” dookoła. Niestety duży upał i duża wilgotność powietrza, zwiastujące zbliżające się burze, pokrzyżowały nam nasze plany. Zarówno w sobotę jak i niedzielę zeszliśmy na wodę dopiero około 17:00. Musieliśmy więc nieco „zredukować” nasze wcześniejsze plany. W sobotę Tomek postanowił potrenować utrzymywanie równowagi w warunkach silnego stresu i zabrał na wodę Szuwarka. Do tej pory pływał nim w zasadzie raz: jesienią w kilka dni po zakupie. Z niecierpliwością czekaliśmy na czas, kiedy wody zalewu ogrzeją się na tyle, że nieuniknione na tym cyrkowym sprzęcie wywrotki, nie będą szokiem dla organizmu. Po dwu godzinach na wodzie (przerwanych na kilka minut wskoczeniem przeze mnie do wody w celu ostudzenia) i zabawie na wodzie z dwoma modelami jachtów, postanowiliśmy wreszcie wpłynąć do portu na naszą porcję pierogów z mięsem. Tomek chyba rozluźnił się, że udało mu się nie przewrócić przez aż dwie godziny, przepływając ponad 8 km, i na kilka metrów przed dotknięciem brzegu wykonał klasyczną, piękną, bezgłośną kabinę. Było dużo śmiechu. Tomek postanowił od razu przetestować swój pływak domowej roboty. Lecz zanim można by było go użyć, należało wylać wodę z kajaka. Tu pierwsze zaskoczenie: Tomek nie jest w stanie wylać samodzielnie wody z Szuwarka! Nawet stojąc na dnie nie jest w stanie dźwignąć lekkiego kajaka, w którym jest sporo wody. Stosujemy technikę T-rescue, znaną z morskich igraszek, i już wkrótce suchy Szuwarek jest gotowy do użycia pływaka. Pomimo tak wywrotnego kajaka pływak świetnie zdaje egzamin. Tomek wsiada do kokpitu bardzo szybko i bardzo sprawnie. Bardzo dobre ćwiczenia. W niedzielę schodzimy na wodę w innym zestawie: Kiwaczek i Foczka. W trzy godziny przepływamy nieco ponad 17 km do Zarzęcina i z powrotem. Wracanie w zapadającym zmroku do portu i w przyjemnej temperaturze to nagroda za upalny dzień. Spytacie pewnie skąd tak dobrze wiemy ile przepłynęliśmy. Spływ w pigułce: Akwen: Zalew Sulejowski na rzece Pilicy |